20.01.2005 :: 12:39
Spotkałam sie wczoraj z M. Ach... nic sobie nie wyjaśniliśmy, nawet nie miałam ochoty z nim gadać, to dla mnie za wcześnie. Boże! Zepsułam to! Czemu ja jestem taką kretynką?? Jezu, ja Go naprawdę kocham... nie potrafię żyć bez Niego, nawet nie chcę. Sama już nie wiem kto kogo mocniej zranił Najgorsze jest to że ja sama nie mogę tego naprawić. On chciał to wszystko odkręcić ale... boję się że kolejny raz mnie skrzywdzi. Smutne miał wczoraj oczy;( Powiedział że w piątek wyjeżdża... nie wiem nawet na jak długo. Znowu zostanę tu sama. Całkiem sama. I dobrze, nie mam ochoty nikogo widzieć ani z nikim gadać. Chcę zostać sam na sam ze swoim cierpieniem... Wracam zaraz do łóżka, tam jest mi dobrze...